Wracam do domu i buzia mi się śmieje.
I nie ma już znaczenia to, że przez wieczne korki zamiast 35 minut, do domu wracałam 1,5 godziny. Za towarzysza podroży miałam z lewej strony pana po spożyciu, a za sobą panią wcinającą bułę z czosnkową kiełbachą. Znika również podirytowanie spowodowane tym, że znowu w kasie przede mną kupowała taka co sobie ceny nie sprawdziła i teraz będzie zakupy wycofywać. Mnie zaraz żołądek z głodu zacznie trawić sam siebie, a obiad jeszcze w formie części składowych w koszyku. Zapomnę o tym, ze pobiłam kolejny rekord jazdy w windzie na wdechu, sami możecie się domyślić dlaczego. Tu muszę podkreślić, że ja naprawdę kocham ludzi, tylko czasami tak mi się to wszystko nałoży.
Jednak w tym momencie w zapomnienie idą wszystkie drobne nieprzyjemności z całego dnia.
Jednak w tym momencie w zapomnienie idą wszystkie drobne nieprzyjemności z całego dnia.
Natychmiast po przekroczeniu progu mojego mieszkania ciśnienie spada, nawet jeżeli wdepnę w mokry prezent zostawiony przez mojego malutkiego szczeniaka albo dostrzegę utworzony rano w popłochu chaos, jak po wybuchu bomby atomowej (i nie wskażę palcem Kochanie,
kto tą bombę odpalił).
kto tą bombę odpalił).
Nic, absolutnie nic mnie nie rusza. Jestem na miejscu, wróciłam do bazy.
Bazy, która nie tylko ma mnie wyciszyć, ale również pozwolić mi naładować baterie i rozweselić.
Dlatego wprowadzam do domu kolorowe akcenty (wesołe poduchy, ceramiczne kaktusy czy robale na ścianie) i elementy wyciszające, dające ukojenie.
Dlatego wprowadzam do domu kolorowe akcenty (wesołe poduchy, ceramiczne kaktusy czy robale na ścianie) i elementy wyciszające, dające ukojenie.
Wciąż dokupuję nowe rośliny i robię kolejne sadzonki, chodzę po domu z konewką jak rasowy ogrodniki sukcesywnie tworzę sobie namiastkę wymarzonego ogródka. Zdanie "Kochanie dokupisz mi nowy worek ziemi" już wkrótce stanie się u nas normą, niech no tylko zrobi się cieplej to przeniosę się na balkon. W tym roku zamierzam dać upust swoim ogrodowym zachciankom i zaszaleć na balkonie.
A skąd ten uśmiech na twarzy po powrocie? Jestem po prostu zadowolona ze swojej pracy, moje mieszkanie mi się podoba. To strasznie fajne uczucie. Lubię moje niebieskie krzesła, które w pocie czoła sama odnowiłam, tak jak i wymarzony, okrągły stół, przy którym z radością spędzamy czas. Lubię duże okna wpuszczające słońce do domu i moje drobne umilacze. Uwielbiam każdego kwiatka
i każdą poduszkę. Gdyż nie należę do grona tych, którzy mieszkanie traktują tylko jako przestrzeń użytkową - ma być wygodnie i funkcjonalnie - o nie u mnie jest jeszcze wiele innych wytycznych, które muszą zostać spełnione. Każdy przedmiot musi mieć to coś.
i każdą poduszkę. Gdyż nie należę do grona tych, którzy mieszkanie traktują tylko jako przestrzeń użytkową - ma być wygodnie i funkcjonalnie - o nie u mnie jest jeszcze wiele innych wytycznych, które muszą zostać spełnione. Każdy przedmiot musi mieć to coś.
Teraz wróciłam, zaraz zmyję makijaż, zwiąże przerzedzone kosmyki, wrzucę na siebie dres, wyściskam pieska, a potem przy dźwiękach płynących z radia machnę pyszne spaghetti.
Wieczorem trochę telewizji (ogłupiacze mile widziane) i rzut okiem na duży pokój, bo może wpadnie mi coś do głowy co można jeszcze zmienić, by uśmiech na twarzy po powrocie do domu był jeszcze większy.
Wieczorem trochę telewizji (ogłupiacze mile widziane) i rzut okiem na duży pokój, bo może wpadnie mi coś do głowy co można jeszcze zmienić, by uśmiech na twarzy po powrocie do domu był jeszcze większy.
A jutro zacznie się wszystko od nowa.