wtorek, 15 listopada 2016

wzbraniając się ...

Wzbraniam się, nie chcę, nie zgadzam się na to!
Tak, tak, oczywiście, jak i wy kocham święta. Dekoracje, zapach choinki i pierników. Uwielbiam rozwieszać wszędzie lampki i cieszyć się ich przytłumionym światłem. Naprawdę nie należałam do tych, co narzekają, że to dopiero początek listopada, a wszędzie już Boże Narodzenie. Jednak w tym roku jakoś tak się w sobie zawzięłam i unikam wszystkiego co świąteczne. A na niektórych blogach już dekoracje diy
i zachęcanie do powolnego wprowadzania atmosfery świąt do naszych domów. W sklepach bombki mnie atakują i o zgrozo nawet świąteczne piosenki rozbrzmiewają już w tle niektórych reklam.
I co, jak tu się przełamać? Kiedy zamiast foremek do pierników kupiłam sobie ostatnio kaktusa:)
Zakładam, że samo do mnie przyjdzie, bliżej tego 24 grudnia. Usłyszę cichutkie klik i coś się we mnie przełączy. Zacznę wtedy szaleć z ozdobami. Zrobię wieniec i kupię żywą choinkę, nawet sama ja udekoruję koślawymi, własnoręcznie zrobionymi ozdóbkami. Tylko jedno mnie martwi, jak ja to pogodzę z moimi kaktusami i wszystkimi kolorowymi gadżetami, którymi mam tak silną ostatnio potrzebę się otaczać.
Coś mi się zdaje, że w tym roku to będzie bardzo kolorowa choinka ;)












wtorek, 8 listopada 2016

odświeżenie

Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu, ale nie przeszkadza nam to w dokonywaniu w nim lekkich zmian. Takich, które uczynią je bardziej naszym, tym wymarzonym.
Właścicielka pozwoliła nam na wszystko, tylko żeby nie burzyć ścian ;)
wiem, wiem to raczej rzadka postawa, mamy szczęście.
Zanim się przeprowadziliśmy przede wszystkim skupiliśmy się na "udomowieniu" kuchni i sypialni. Zdarliśmy paskudne, podarte tapety i pomalowaliśmy ściany na biało. Do piwnicy trafiła też stara, brudna wykładzina z sypialni (fuuuuuj!), a na jej miejsce kupiliśmy tanie linoleum, ale o ładnym wzorze parkietu.
Z salonu zniknął tygrys na pół ściany (serio!!) i okropny kolor rozgotowanego groszku. 

Cały czas pilnowaliśmy aby ten delikatny remont odbywał się jak najmniejszym kosztem. Na łazienkę zabrakło nam już sił i środków. Teraz kiedy uświadomiliśmy sobie, że w kredyt tak szybko nie chcemy,
a nawet nie możemy się pakować i pomieszkamy sobie tu jeszcze trochę, zdecydowaliśmy się odświeżyć również łazienkę.

przed i po

Nasz remont przebiegał następująco:
Ze ściany zdarliśmy tapetę (beż z połyskującymi paseczkami - niestety w szale remontowym, kiedy było
w nas jeszcze wiele entuzjazmu, zapomniałam zrobić jej zdjęcie) i pomalowaliśmy ją na kolor szaroniebieski.

ściana już bez tapety i kafle w pełnej krasie;) przed przemianą.


nieoceniona pomoc taty

już po wyrównaniu ścian



Po pomalowaniu ścian również i kaloryfer zabarwił się na niebiesko, to troszkę go ukryło:)
Następnie beżowe kafle z dość marnym nadrukiem żyłek pomalowaliśmy na biało, a pomarańczowe kafle na podłodze przykryło nowe linoleum.

 Czy warto było zainwestować w cudze m3?
Dla mnie warto. Wreszcie z uśmiechem wchodzę do naszej łazienki i nie muszę się tłumaczyć gościom (oczywiście to zawsze moja inicjatywa i potrzeba), że nam też się nie podoba i że to już tak było:)


Zmiana ogromna. 
Koszt około 400 zł. Dużo i niedużo, ale kiedy podzielimy to przez 3 lata, które planujemy tu jeszcze spędzić to koszty maleją do 133 zł rocznie, a to już wygląda zdecydowanie lepiej:)






Zdjęcia są troszkę prześwietlone, bo trudno mi fotografować w pomieszczeniu bez okna, ale jeszcze się postaram i już niedługo pokażę wam więcej zdjęć z tej naszej łazienkowej metamorfozy:)

Pozdrawiam serdecznie 
Jagoda

środa, 2 listopada 2016

wyzwanie fornirowanie

To trudna sztuka...
no nie wiem czy dacie radę...
 może poszukajcie specjalisty...
powodzenia...
 to najczęstsze reakcje na moje plany położenia nowego forniru na nasz nowy/stary stół. Powiem szczerze, że zapewne zrezygnowałabym z tego pomysłu gdyby nie postawa Taty i Męża, którzy uważali, że warto spróbować. Po przestudiowaniu dostępnych w sieci poradników, filmików i instrukcji od zaprawionych
w bojach, zabraliśmy się do tego z troszkę większą odwagą.
Arkusze forniru zamówiliśmy na allegro, wybraliśmy grubość 0,8 mm. W naszym przypadku wystarczyły tylko dwa arkusze. Do tego dobraliśmy klej kontaktowy TIMEBOND.

Szlifierką usunęliśmy stary fornir. Trzeba się do tego przyłożyć - dzięki Tato:):)


Potem wyznaczyliśmy na arkuszach kształt, który chcemy wycinać (czyli całość miała się złożyć na kształt koła o średnicy 100 cm), cały czas uwzględniając wzór drewna. Zależało nam na uzyskaniu ładnego, scalonego obrazu drewna.


Najtrudniejsze było docinanie kawałków. Na jedną połówkę stołu przypadały dwa kawałki i cała zabawa polega na tym aby je do siebie jak najlepiej dopasować. Czyli musieliśmy je tak przyciąć aby po sklejeniu nie było między nimi przerwy.



Najlepszy sposób to sklejenie ze sobą dwóch kawałków (polecam użycie taśmy papierowej, wodnej) na zakładkę około pół centymetra, a potem cięcie dwóch arkuszy równocześnie wzdłuż metalowej linijki. Tniemy na twardym podłożu (karton się nie sprawdził). Po usunięciu taśmy uzyskamy idealnie pasujące do siebie brzegami arkusze.

Fornir wzdłuż brzegu cięliśmy z lekkim zapasem, tak aby po przyklejeniu go do blatu na krawędziach pozostało jeszcze około 1,5 cm. Dopiero po przyklejeniu docinaliśmy go
i szlifowaliśmy zapas.

Klej kładliśmy zarówno na fornir jak i powierzchnię blatu.
 Należy go zostawić na około 15 minut żeby powierzchnia troszkę podeschła. Potem przyklejamy ostrożnie arkusz i za pomocą wałka (w naszym przypadku był to wałek gumowy- sprawdził się świetnie) usuwamy ewentualne bańki powietrza. 
Wałkowaliśmy kilka minut aby mieć pewność, że wszystko idealnie się skleiło.


Po przyklejeniu forniru zostawiliśmy blat w spokoju, aż do następnego dnia ;)

Kolejny krok polegał na docięciu krawędzi, czyli usunięciu zostawionego przez nas zapasu. Tu trzeba być bardzo ostrożnym, gdyż łatwo można doprowadzić do odpryśnięcia forniru.
 Polecam przycinać go na twardym podłożu, bardzo ostrym nożykiem.
Ten etap wydawał mi się najtrudniejszy. Potem już tylko przyjemności czyli lekkie przeszlifowanie całości (tutaj szlifując możemy usunąć ewentualne pozostałości papierowej taśmy) i pomalowanie lakierem.
Ja używałam 3V3 o kolorze dąb rustykalny satynowy.


Efekt jest następujący:)



Nogi i boki stołu tylko przeszlifowaliśmy, usuwając stary lakier i pomalowaliśmy na nowo. Tutaj odpuściliśmy wymianę forniru ponieważ po  pierwsze nie było to konieczne, a po drugie z całą pewnością byłoby dużo trudniejsze niż fornirowanie samego blatu.