sobota, 11 lutego 2017

Gram w zielone

Wszyscy teraz zwracamy nasze spojrzenia w stronę zielonego, bo przecież geenery to kolor roku
(wg Pantone). Co prawda mówimy tu o jasnej, bardzo wesołej i energetycznej zieleni, ale ja mam wrażenie, że teraz Polacy w większości bardziej skłaniają się do głębokich, szlachetnych i butelkowych odcieni (chociaż może się mylę). Ja bardzo chętnie wprowadzam krople zielonego do mojego mieszkania, to trend który zdecydowanie mi odpowiada. Myślę, że już czas najwyższy zacząć przełamywać tą wszechogarniającą nas biel. Oczywiście tutaj od razu podkreślę, że ja też ją kocham i będę jej wierna zawsze, ale wiem, że jej piękno podkreślają kolory (w małych dawkach) i głęboka zieleń będzie tutaj idealna. U mnie w mieszkaniu kolory odnajdziemy w dodatkach, a wcale nie ma ich tak mało. Zieleń to przede wszystkim rośliny. Moda na ich obecność w domach powróciła już jakiś czas temu i na szczęście cały czas rośnie w siłę.



U mnie zamieszkali nowi zieloni współlokatorzy, żywi i nieżywi:)
Pierwszy to kwiatek, który dostałam od sąsiadki rodziców. Ma kobieta rękę do kwiatów i całą klatkę nimi ozdabia. Na szczęście chętnie się też nimi dzieli. Poprosiłam i mam:)
Idealnie wpasował się do mojego kosza z Ikei i razem wyglądają tak jakby od początku byli dla siebie stworzeni.



Dodatkowo moja miłość do kaktusów stale rośnie, ale ewoluuje w trochę inną stronę. Oprócz dwóch ulubionych małych kaktusików pojawiły się u nas też i takie ceramiczne. W tym dla mnie hitowe trzy ikeowskie kaktusy. Wróżę im bardzo dobrą przyszłość w wielu polskich mieszkaniach:)
Wprowadzają do domu jakąś taką wesołość i żart. Są zabawne i z przymrużeniem oka.





Dodatkowo już niedługo nad koszami zawiśnie mini galeria. Od dawna chodziło mi to po głowie i teraz wreszcie znalazłam to co chciałam w niej wyeksponować, ale o tym wkrótce. 
Pozdrawiam J.







niedziela, 5 lutego 2017

Chińszczyzna - lubię to!

O mojej miłości wielkiej do wszelkiego rodzaju talerzy, talerzyków i miseczek pisałam już wam wielokrotnie. Nie potrafię przejść obojętnie obok cenowej okazji. W przyszłości moją kolekcję talerzy powieszę na ścianie w jadalni naszego małego drewnianego domku, który stanie w niewielkiej wsi, ale blisko miasta
i najbliższych. Za oknami będziemy mieć las i pola, a w ogródku pachnące jabłonie:) Marzenia, ach marzenia. Chyba za dużo oglądam programów typu "Daleko od miasta" ;)

Wracając do tego na co teraz mam wpływ, czyli powiększania kolekcji pod tytułem piękne talerzyki za grosze. Ostatnio będąc na zakupach w Biedronce pomiędzy makaronem a pomidorami mój wzrok zatrzymał się na zastawie z przeznaczeniem do serwowania  chińskich i japońskich potraw (tydzień azjatycki). Nie byłabym sobą gdybym nie pozwoliła sobie na przygarnięcie kolejnego talerzyka. Zwłaszcza, że był w mojej ukochanej kolorystyce biało-granatowej. Bardzo podoba mi się jego prosty, minimalistyczny wzór. Kocham tą chińszczyznę i nic na to nie poradzę:)
Czasem pozwalam sobie na takie małe przyjemności, ale nie ukrywam, że najbardziej cieszy mnie drobiazg za kilka złotych. Można kupić przepiękną ceramikę za całkiem okrągłą sumkę, cieszyć się i prężyć z dumy, ale dla mnie to co przychodzi łatwo, szybko przestaje też dawać radość. Wolę pomalutku, mozolnie zbierać moje talerzyki i z dumą pokazywać mężowi kolejny drobiazg za 7 zł ;)
Poluję wszędzie, ale najczęściej przynoszę coś z takich sklepów jak:TK Maxx, Tiger, Biedronka czy Lidl itp.
Najbardziej lubię te o wyrazistym wzorze, w kontrastującej biało-czarnej i biało-granatowej kolorystyce.
Słońca dzisiaj bardzo mało, ale i tak postarałam się dla was o zdjęcia .

talerzyk z Biedronki














Zapraszam też do mojej naturalnej odsłony na wybieram naturalnie.
Dowiecie się tam co znajdziemy w naszych szamponach, czy antyperspiranty są bezpieczne i o skarbie zaklętym w malinach:) Znajdziecie mnie w zakładce naturalnie.

Pozdrawiam J.